Wywiad z autorami wystawy M. Lewandowska i T. Sobolewski

1) Jaki jest klucz wystawy? Co właściwie jest jej tematem? Filmy? Ludzie? Czas? System? Czy obszar wolności, jaki ci ludzie wewnątrz systemu sobie tworzyli? W jakim sensie inspiracją był Amator Kieślowskiego?

Jak wiesz od jakiegoś czasu mieszkam w Londynie, tam zajmuje się sztuką, jestem związana z tamtym środowiskiem artystycznym, od 1995 roku współpracuję z Neil’em Cummings’em.  W ostatnich kilku latach zrealizowaliśmy razem wiele projektów, które podejmowały problem wartości w sensie kulturowym, symbolicznym i ekonomicznym. Interesują nas mechanizmy społeczne a także instytucjonalne, które decydują o tym, że pewne zjawiska, działania a także przedmioty funkcjonują w potocznej świadomości jako bardziej lub mniej znaczące. W naszych projektach stawiamy pytania i staramy się znaleźć odpowiedzi. Na czym polega “zaistnienie” konkretnego dzieła sztuki w świadomości samego odbiorcy? Jakie warunki materialne, polityczne, społeczne muszą być spełnione aby w ogóle to co jest prywatnym gestem artysty zaistniało w sferze publicznej? Na czym polega nośność znaku, akcji, myśli przekraczającej osobisty gest twórcy? A więc interesuje nas nie tylko sam obszar produkcji, tradycyjne miejsce tworzenia sztuki, jakim była pracownia, akt twórczy i jego “materializacja” w postaci gotowego dzieła sztuki, ale obszar odbioru i “konsumpcji” jakim jest galeria, muzeum, magazyn, ale też sklep, dom towarowy, czy ilustrowany magazyn.  Mechanizmy jakie oddziałują na ocenę wartości i nośności nie są odosobnione, czy wyjątkowe tylko dla sfery sztuki.  Jej demokratyzacja ale także jej uzależnienie od silnych wpływów rynku, mediów, reklamy opiniotwórczych jednostek, powiązań ze światowym kapitałem. Interesuje nas miejsce sztuki w kontekście rozmaitych wartościujących wydarzeń artystycznych takich jak rosnąca liczba biennale (w tej chwili na świecie jest około 40-stu cyklicznych wystaw wykorzystujących tę formułę i nazwę), czy liczne targi sztuki. Wszystkie te zagadnienia traktujemy jako tworzywo, są one dla nas jednocześnie materiałem badawczym i artystycznym. W naszych projektach często przyjmujemy rożne “poza-artystyczna role” np. kuratora, krytyka, antropologa, historyka. Niezwykle ważny jest dla nas problem interpretacji. To właśnie interpretacja stanowi dla nas często tzw. zastany materiał albo “ready made” w sensie socjologicznym. 

Przykładem może być projekt “Kapitał” przygotowany dla Tate Modern w Londynie, w którym analizowaliśmy dwoistość tego, co stanowi o kapitale w sensie symbolicznym, czyli kolekcję sztuki zgromadzoną w muzeum Tate i kapitał w sensie finansowym, czyli wartość zasobów w Narodowym Banku Anglii (The Bank of England). Zbiory muzealne to w pewnym sensie waluta w postaci dziel sztuki, być może nie tak bardzo różniąca się od waluty w sensie pieniądza, którego wartość jest umowna i zmienna w zależności od bardziej lub mniej stabilnej sytuacji na świecie. A wiec zasoby banku są też symboliczne, od kiedy nie mają bezpośredniego pokrycia w złocie, są zasobami nominalnymi, opartymi na zaufaniu i wierze w system nimi dysponujący. Te zależności, pokazane razem, dotychczas nie obecne w świadomości tych którzy odwiedzają kolekcję Tate, znalazły wydźwięk w naszym projekcie.

Podobną sytuację można odnaleźć  w projekcie, który przygotowujemy dla Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie. Od pewnego czasu interesuje nas zjawisko entuzjazmu, jako pewnego rodzaju motywacji niezależnej od powiązań zawodowych, jako coś wypływającego z różnorakich potrzeb nie podyktowanych bezpośrednią i konkretną chęcią zysku. A więc czegoś, co jest wynikiem ukrytej pasji, potrzeby realizacji samego siebie, często w trudnych niesprzyjających warunkach. Entuzjazm najczęściej sprzeczny z tym co pożyteczne, co określone przez profesjonalizm, nie pod dyktando, wymyka się spod normatywnych zasad organizacji pracy i życia w ogóle. Jest podjęciem ryzyka „inności” wobec oczekiwań środowiska, rodziny, pracodawcy.

“Amator” Kieślowskiego uzmysłowił nam jak ten entuzjazm, na początku motywowany wewnętrzną potrzebą zapisu wydarzeń z własnego życia,  urodzin córki, zamienia się w pełną niepokojów lekcję, niosącą poważną odpowiedzialność  obywatelską. Kamera filmowa jest dla głównego bohatera czymś więcej niż zabawką okazjonalnie rejestrującą prywatne życie. To co pokazał Kieślowski przypomniało mi o zjawisku filmowego ruchu amatorskiego, szczególnie rozpowszechnionego w Polsce w latach 70-ych. Zastanowił mnie fakt, że pomimo iż kwitnął on równolegle z moim życiem nigdy tak naprawdę się nim nie interesowałam. Nie istniały wtedy mechanizmy, które pozwoliłyby mi zauważyć ten ruch. To co amatorskie postrzegałam jako coś gorszego, nie do końca poważnego.  To, że filmy często realizowane były w prowincjonalnych ośrodkach i środowiskach robotniczych oddalało mnie od nich. Teraz zastanawiam się co oznaczał ten podział na intelektualistów i tych wszystkich innych i w jaki sposób  zaczął on mnie, po wielu latach nurtować. Długo jeszcze nie czułam bezpośredniego związku z tożsamością takiej grupy jak robotnicy.

Dopiero teraz, dojrzałam artystycznie do podjęcia tematu, który przez tyle lat leżał gdzieś uśpiony. Mam za sobą doświadczenia trochę innej kultury, a także pewien dystans do systemu, który odegrał tak ważną rolę w kształtowaniu moich marzeń i ambicji. Inaczej teraz patrzę na amatorów – filmowców, z których twórczością zetknęłam się w czasie ostatnich dwóch lat. 

Tematem wystawy jest zjawisko entuzjazmu, rozumianego jako źródło symbolicznych zasobów, twórczych i wytwórczych. Entuzjazm jest właśnie tym prawdziwym kapitałem. Prezentowany przez nas zbiór filmów jest wynikiem dwuletnich poszukiwań i podroży do Amatorskich Klubów Filmowych w całym kraju. Wcieliliśmy się w rolę “antropologa” rozpoznającego teren ukrytych relacji … Ale przecież nasze działanie to nie tylko poszukiwanie gotowych realizacji w postaci filmów. To także chęć dotarcia do ludzi, którzy tworzyli ten ruch. Ich cenne relacje, spisane przez nas, stanowią część projektu, drukujemy je w katalogu. Tematem wystawy jest także próba odczytania symptomatycznych zjawisk życia w socjalistycznej Polsce widzianych z perspektywy małej społeczności jaką stanowili filmowcy amatorzy.

Wielu z nich bardziej lub mniej świadomie, stworzyło obraz miejscowej rzeczywistości. Czasami w sposób krytyczny, czasami służalczy, czasami z polecenia władzy… Ale we wszystkich realizacjach zdołali oni jednak przemycić opowiadanie o sobie, o śmiałych tęsknotach za wolnością polityczną, ale także seksualną. Podejmowali problemy zwyrodnienia, niepokojów materialnych jak i niespełnionej miłości.

OBSZAR WOLNOŚCI

Praca nad projektem skłoniła nas do zadania sobie wielu pytań. Które z ideałów bliskich twórcom filmów przetrwały próbę czasu? Które z wartości, zarówno tych zawartych w opowieściach filmowych, ale także tych, kojarzonych z samym ruchem amatorskim są nadal czytelne? Albo tym bardziej czytelne w obecnych warunkach po zmianach systemowych i ekonomicznych w naszym kraju. Nie mamy na myśli ponadczasowości, chodzi raczej o traktowanie zjawisk przeszłości jako klucza do odczytania tego co aktualne. Ale cóż to właściwie znaczy aktualność?

Uważam, że przeżycie estetyczne i zakodowany przekaz artystyczny jest nośnikiem, ale także wskaźnikiem postawy etycznej. Jako artyści mamy krytyczny stosunek wobec procesów “homogenizacji” kultury ogólnej, dominacji pewnych wzorców myślowych charakterystycznych dla społeczeństwa konsumpcyjnego. Nadal istnieje problem wyboru i jego motywacji, odczuwalny szczególnie teraz i często trudny do rozszyfrowania przez prawa wolnego rynku. W każdych warunkach pojęcie wolności jest względne. Tym bardziej wydaje nam się ważna świadomość ochrony dobra publicznego, rozwijanie poczucia wspólnoty, krytyczny stosunek do prywatyzacji większości sfer życia, także tego publicznego… W naszych rozmowach z filmowcami amatorami często pojawiał się wątek społecznego zaangażowania, postawy którą oni charakteryzowali jako coś co się obecnie źle kojarzy. To jest skojarzenie z poprzednim systemem, z wypaczonymi hasłami, a nie ze stanem ich społecznej, czy politycznej świadomości. Czym się wtedy kierowali? I tu odpowiedz nie może być jednoznaczna. Czy chęcią “zabicia” czasu, pasją dla filmu, dostrzegalnym społecznie awansem, potrzebą życia towarzyskiego, próbą odnalezienia obszaru, który akceptowałby ich inność moralną, polityczną, emocjonalną? Myślę, że ich postawy często  spowodowane były koniecznością a nie wyborem. Przynależność klubowa stanowiła o ich prywatnej tożsamości, być może była też sposobem na przetrwanie.

2) czy w ogóle bliskie Ci jest pojecie „systemu”  Czy ono nie glajchszaltuje, upraszcza bogatą rzeczywistość, którą w ten sposób opisujemy?  

Chyba nie, jeśli masz na myśli system totalitarny, system represyjny.

Przeczuwałam zawsze jakąś dwoistość tego co działo się wokół, a w czym brałam udział mimo woli. Tak jak wielu innych rówieśników szukałam miejsca dla siebie, ale to miejsce naznaczone było warunkami rzeczywistości, która wszyscy dzieliliśmy, ale za którą nie do końca czuliśmy się odpowiedzialni. Bardzo wcześnie byłam wyczulona na istnienie wielu równoległych wersji i interpretacji wydarzeń, później tak trafnie nazwanych drugim obiegiem. Ten stan niepewności nauczył mnie ostrożności ale także krytycznego, twórczego rozpoznawania tego co zastane i nagłaśniane, tego co uważane za powszechnie panujące. Dla artysty taki stan jest może bardziej oczywisty, a nawet konieczny. Zmaganie się z rzeczywistością jest poniekąd naszym obowiązkiem, proponowanie dystansu, zmiany “optyki”, ma doprowadzić do zmiany  świadomości. System w swoim prozaicznym wymiarze dopadał mnie tak samo jak innych w kolejce po paszport a także w przypadku innych regulowanych przez system przywilejów i dóbr, dopadał mnie też w swojej beznadziejności ciągłego oczekiwania na coś, a może nawet na wszystko, od możliwości wydania książki po przydział na encyklopedię, numer telefonu, czy mieszkanie spółdzielcze. Myślę, że jednym z silnych rysów tamtego systemu jest to, że tak długo utrzymywał nas w złudzeniu, że będzie go można oswoić, ulepszyć, bez całkowitego zrywania z ideologią, która tak daleko odbiegała od doświadczeń codzienności. Może właśnie dlatego tak długo trwało przejście od powszechnie odczuwanego poczucia niesprawiedliwości do politycznej zmiany sytemu.

Zastanawiam się czy to,  czego dotyka nasz projekt, to także próba rozpoznania rysów tamtego systemu, czy raczej szczególny fragment wskazujący na oswajanie go przez pewną małą grupę ludzi. Jej dorobek stanowi więc też pewien klucz do odczytania symptomów tamtej rzeczywistości, dlatego właśnie, że ich twórczość tak bardzo charakteryzowała ową podwójność, niezależność twórczą,  myślową, przy jednoczesnej zależności materialno-politycznej. W 1989 roku większość amatorskich klubów filmowych przestała działać na dawnych zasadach. Wraz ze zmianami ustrojowymi zmieniła się też sytuacja rożnego rodzaju zrzeszeń. To co tak cenne od strony socjologicznej a nie tylko artystycznej w zebranym przez nas materiale filmowym, to to że jego produkcja jest zakończona, zamknięta w określonym wymiarze czasu. Nie mam do tego materiału stosunku nostalgicznego, to znaczy nie bardziej niż do myśli, że sama pamiętam “tamte” czasy jako swoją młodość, po części beztroską, po części obciążoną. Dzisiaj oceniam te obciążenia inaczej, jako cześć własnej biografii, może też dlatego w filmach amatorów poszukuje klucza także własnego uwikłania w historię.

3) gdybyś robiła tę wystawę 10 lat temu, miałaby inny charakter, 

nostalgiczny. Jaki ma teraz? 

10 lat temu nie potrafiłabym zrobić tej wystawy, dopiero od kilku lat zagadnienia dotyczące wartości, zarówno tej w sensie historii jak i w sensie materialnej stały się częścią mojej pracy artystycznej. Interesuje mnie taka sztuka, która bliska jest poznania często ukrytych zjawisk, nie tylko w podświadomości samego artysty, ale też we wspólnie określonej podświadomości społeczeństwa. Sztuka to dobry teren dla eksperymentu ale nie tylko formalnego czy estetycznego. To obszar zmierzenia się z wątpliwościami, to teren gdzie pewne wartości często zagrożone lub brutalnie wypierane, mogą przetrwać, a nawet nadal się rozwijać, gdzie funkcjonują pod ochroną. To niekoniecznie “plac zabaw” w samą sztukę w oderwaniu od reszty. Sztuka to prawdopodobnie jedyna ze sfer publicznych otaczająca szacunkiem to co inne, nieznane, politycznie śmiałe.

Opracowując kształt wystawy staraliśmy się unikać jednoznaczności, bo ona właśnie kojarzy mi się z nostalgią. Nostalgia to stan bezkrytycznego stosunku do przeszłości, nasycona dawką tęsknoty wynikającej z rozczarowania lub niespełnienia w teraźniejszości. Na pewno w każdym przedsięwzięciu przywołującym obrazy lub przedmioty odlegle w czasie wyczuwalny jest rys melancholii. To chyba wynika z przywiązania nie do konkretnego przedmiotu czy zjawiska, ale skojarzeń, które on uruchamia. Wspominam na przykład z rozrzewnieniem pierwszy rower czy aparat fotograficzny, albo wycieczkę do Muzeum Lenina bo kochałam się w nauczycielu historii.

Wystawa “Entuzjaści”  jest dla mnie szansą przewartościowania czasów, które naznaczyły moją, ale także pokoleniową wrażliwość. To pokazanie dorobku, który jest wynikiem sprzeczności, postaw często skrajnie rożnych w sensie indywidualnym, ale funkcjonujących jako zbiorowość. Ruch podskórny, tak naprawdę nie bardzo doceniany wtedy, może ze względu na instrumentalność władzy, która go sztucznie karmiła. Po 1989 roku zmieniono nazwę z Federacji Amatorskich Klubów Filmowych na Federację Nieprofesjonalnych Twórców Filmowych, sygnalizując tym samym zmianę w realiach „ruchu zbiorowości” na „ruch zindywidualizowany”. Wystawa ma charakter refleksji nad ukrytymi wartościami i zasobami twórczymi, które odkryliśmy podczas długich poszukiwań materiału filmowego. W tej konkretnej realizacji przyjęliśmy postawę kustosza, czyli osoby otaczającej opieka pewien zbiór. Nawiązujemy dialog z “historycznością” także w sensie ekspozycji, która odwołuje się do znanych widzowi skądinąd doświadczeń muzealnych. Tworzymy napięcie pomiędzy przestrzenią wystawową, jej aktualnością czy namacalnością a doświadczeniem etnograficznej reminiscencji wymagającej innego rodzaju skupienia. Zastosowaliśmy taktykę wyboru materiału filmowego i  jego aranżacji w grupy tematyczne jako gest artystyczny. Chodzi nam o zasygnalizowanie odczuwalnego szeroko problemu, który można by określić jako zanikającą potrzebę zaangażowania i samookreślenia poza konsumpcją. Zastanowiła nas i poruszyła kulturotwórcza postawa filmowców amatorów tak ważna w każdym systemie i w każdych warunkach.

4) do jakiego odbiorcy wystawa jest skierowana? Także zachodniego? 

Czy to jest tak, że tamten świat klubów filmowych jest już równie odległy dla widza polskiego i angielskiego?

Tamten świat w sensie tak zorganizowanej aktywności społecznej i twórczej jest odległy zarówno dla odbiorcy tutaj w Polsce jak i gdzie indziej. Na pewno co innego będzie ważne dla widza, który zobaczy wystawę w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie, a co innego dla widza w Whitechapel Art Gallery w Londynie, gdzie będzie prezentowana za kilka miesięcy, w trochę zmienionej wersji. Ważny jest kontekst, który staje się częścią pracy artysty, tak zresztą jest przy odbiorze każdej wystawy bardziej lub mniej osadzonej historycznie. Sztuka współczesna daje wielkie możliwości dotykania tematów niewygodnych, nie podlega tym samym prawom nakazu czy mody, dowolnie możemy też dobierać środki: od zapożyczeń po próby zapalenia wyobraźni przywołaniem konkretnego obrazu, ale zawsze będzie nam zależało na zrozumieniu własnego czasu i jego uwarunkowań. To nie pudełko “narzędzi” artystycznych określa naszą świadomość ale ich sposób użycia, czytelność zasad według których chcielibyśmy komuś cos powiedzieć. Mamy nadzieję, że dla pokolenia ludzi wychowanych już w nowej polskiej rzeczywistości to nie tylko ciekawostka minionego czasu, ale coś więcej. W warunkach gwarantowanej wolności wypowiedzi pojawiły się inne problemy; o czym mówić i w jaki sposób docierać do widza zatopionego we wszechobecnym obrazie telewizyjnym, ofercie reklamowej, informacji internetowej, w warunkach obniżonych wymagań wobec prezentowanego materiału. Cyfrowa kamera filmowa już dość powszechnie dostępna umożliwiła rejestrację, ale sama jej obsługa nie koniecznie mobilizuje do odpowiadania na pytania dotyczące współczesnego świata. To potrzeba czegoś więcej…  To  “cos więcej” nazwaliśmy w naszym projekcie wartością entuzjazmu. To także inne wartości, trudne do uchwycenia w doświadczeniu wynikającym z podporządkowania życia rygorom pracy zarobkowej.

5) czy ten świat – klubów filmowych przy zakładach pracy – miał także swój odpowiednik na Zachodzie, np. w Anglii? 

W Anglii przy zakładach takich jak fabryka silników Rolls Royce czy fabryka cukiernicza Cadbury przeważały kluby fotograficzne (do tego pierwszego należał ojciec Neil’a). Myślę, że oprócz nawiązania więzów towarzyskich chodziło w nich o kreatywne wypełnienie wolnego czasu. Zdjęcia rzadko miały charakter dokumentu, z tego co wiem przeważały tematy takie jak portret, przyroda, zabytki. Robotnicy doskonalili technikę, uczyli się „artyzmu”, a nie samodzielnego myślenia. Nie podejmowali tematów dotyczących  ich własnego otoczenia, w takim sensie jak robili to amatorzy filmowcy w Polsce. Nie interpretowali rzeczywistości, pozostając „na powierzchni” wizualnego eksperymentu, jakim jest utrwalenie obrazu na odbitce fotograficznej.

6) kiedy Ty sama odłączyłaś się od Peerelu? 

W czasie stanu wojennego odpłynęłam “Stefanem Batorym” z Gdyni do Londynu. Powody były raczej natury osobistej niż politycznej, choć teraz taki podział wydaje mi się nieuzasadniony. Podroż trwała 3 dni, większość podróżnych zmierzała dalej do Montrealu. Na statku panowała żałobna atmosfera, ludzie w małych grupach spędzali czas na rozmowach, większość płakała. Wszyscy mieliśmy bilety tylko w jedną stronę. Zdałam sobie sprawę, że trzeba się będzie kiedyś z tego wyjazdu rozliczyć, nie wiedziałam ani jak, ani gdzie to nastąpi. Wtedy jeszcze sztuka reprezentowała dla mnie formę odosobnienia, dzisiaj już mam inną świadomość, ważniejsze jest dla mnie poczucie uczestnictwa.

7) z jakimi stereotypami Peerelu stykałaś się na Zachodzie? Za czym lub przeciwko czemu robisz tę wystawę? 

Cieszę się, że o to pytasz. Stereotypów jest ciągle zbyt wiele, one ciągle strasznie mi przeszkadzają. Takie skróty myślowe, które nawet jeszcze teraz funkcjonują, np. że w Polsce jest szaro i zimno, przetrwały mimo rożnych „marketingowych” wysiłków. Myślę, że jest zbyt mało rzetelnej informacji i analizy, niewielu jest dziennikarzy takiej rangi jak Timothy Garton Ash czy historyków takich jak Norman Davies, którzy nie operowali płytkimi skojarzeniami o zubożonej przez komunizm kulturze Peerelu. Zauważano wartościowe zjawiska, wybitnych polskich twórców, tych których dorobku nikt nie podważał ani w Polsce a tym bardziej na Zachodzie, a więc Kantor, Wajda, Lutoslawski, Kieślowski Bałka, Abakanowicz, co tworzyło bardzo niepełny obraz tzw. wysokiej kultury. A więc to był stereotyp wartości uniwersalnych, „nieskażonych” przez okoliczności komunistycznej rzeczywistości. Chętnie posługiwano się obrazami świadczącymi o tragiczności polskiej sytuacji sprzed 1989 roku, zubożenie materialne w porównaniu z wysokim poziomem twórczości w dziedzinach takich jak np. film, traktowano jako dowód kondycji dla istnienia „czystej” sztuki.  Wskaźnik cierpienia miał być wartością samą w sobie. Takie rozumienie twórczości było mi obce, a traktowanie wszystkich przejawów aktywności „dotkniętych” przez system z jednakową podejrzliwością wydaje mi się głębokim uproszczeniem. Chyba robię tę wystawę właśnie przeciwko tego typu uproszczeniom. Dzisiaj tamta historia, tamtego kraju zwanego Peerelem jest częścią historii Europy, nie czymś wyizolowanym, czy odrębnym, wartym zapomnienia, wstydliwym. Pozostaje pytanie jak ją przedstawić w sferze wyobraźni, a nie tylko na poziomie opisu, jak procesy zachodzące w naszej świadomości mogą być czytelne dla tych, którzy jej nie przeżyli.  Wystawa „Entuzjaści” jest próbą zrozumienia złożoności warunków, w których możliwa jest osobista wypowiedz, przy całym uwikłaniu w sferę szerszej odpowiedzialności za tę wypowiedź.

8) czego się najbardziej obawiałaś, zanim wybrałaś się do klubów? 

Jakie były pierwsze zaskoczenia? Jak przyjmowali Was amatorzy?    Co było największym urokiem tych spotkań?

Pamiętasz  zapewne, że byłeś jedną z pierwszych osób do której zwróciliśmy się o pomoc w odnalezieniu tropów, które zaprowadziłyby nas do klubów. Naszą pierwszą podroż odbyliśmy do AKF „Klaps” w Chybiu i do Franciszka Dzidy (filmowca działającego od 35 lat), który do dzisiaj realizuje filmy już nie jako amator lecz profesjonalista. Tam zamknięci przez 3 dni w małej sali klubowej przy Cukrowni Chybie obejrzeliśmy około 50 filmów i  nagraliśmy wiele godzin rozmów. Przyjęto nas ze zdziwieniem, dlaczego właśnie my artyści z Londynu chcemy zobaczyć ten materiał i pokazać go w przyszłości na wystawie. Po przełamaniu niepewności wynikającej także z różnicy języków (Neil nie mówi zbyt dobrze po polsku) poczuliśmy akceptację, obdarzono nasz, wtedy jeszcze nie w pełni sprecyzowany, projekt zaufaniem. To powtarzało się później w innych miejscach w Poznaniu, w Bielsku, w Warszawie w Oświęcimiu, w Katowicach, w Rawiczu. Wszyscy chcieli nam pomoc, tak jakby po wielu latach nieobecności zmobilizowani zostali do ponownego spojrzenia na okres własnej aktywności filmowej. Niewiele filmów zachowało się w klubach, które po zmianach systemu przestały działać w dawnym kształcie. Zamykane lub prywatyzowane zakłady pracy nie poczuwały się do roli sponsora filmowców. A więc w kilku zaledwie klubach i dawnych domach kultury materiał filmowy został odpowiednio zabezpieczony, resztę przechowują sami twórcy. 

Fascynujące było dla nas ich całkowite oddanie sprawie filmu, na długo przed tym zanim wielu stało się zawodowcami. Ich wiedza filmowa była imponująca, a wyraźna potrzeba samokształcenia przeważała w mniejszych ośrodkach. Tradycyjne dni spotkań klubowych we wtorki i w piątki obowiązują nadal, pomimo odejścia od bezpośredniego powodu  jakim była realizacja filmów. W Chybiu dawna kadra klubowa i młodzież wspólnie oglądają pozycje światowego kina. W środku tygodnia gdy tam byliśmy, pokazywano “Rzym” Felliniego i “Ghost Dog” Jarmuscha. To chyba było najbardziej zaskakujące odkrycie. Małe grupy twórców dążące do utrzymania jednak pewnej kontynuacji poprzez pracę z młodym pokoleniem, działają najaktywniej w „Klapsie” w Chybiu, w poznańskiej „Awie” i w warszawskiej „Sawie”. Tam właśnie czołowi filmowcy amatorzy lat 70-ych tacy jak Franciszek Dzida, Piotr Majdrowicz, Leszek Boguszewski uznali, że entuzjazm jest nadal ważny, albo nawet że jest koniecznym elementem samorealizacji bez względu na obowiązujący system. To może właśnie zadecydowało o ich otwartości na propozycję udziału w wystawie zatytułowanej przez nas “Entuzjaści”.

9) jak dziś mierzyć wartość ich filmów? 

Aktywni do dziś filmowcy, z którymi się spotkaliśmy, byli zdziwieni, że nie interesujemy się ich najnowszymi dziełami. Już po pierwszej wizycie w Chybiu zdecydowaliśmy, że nasze poszukiwania skupią się tylko na tym, co realizowali członkowie klubów i co jest zarejestrowane na taśmie celuloidowej 8 i 16 mm. Około 1985 roku pojawiają się pierwsze filmy realizowane w oparciu o technikę wideo, maja one zupełnie inny charakter i gatunkowo należą do innego rodzaju zjawisk. Wartość filmów zgromadzonych w naszym projekcie nie jest jednoznaczna. To że dla samych twórców często było niejasne czym byli powodowani realizując swoje filmy wydaje nam się tym bardziej interesujące. Czy można je oceniać wyłącznie od strony artystycznej? Czy można rozdzielić to co należy do ich wartości jako zjawiska socjologicznego, od tego o czym opowiadają i jakimi środkami formalnymi dysponują? Jakie kryteria można przyjąć aby nie strywializować owej wielowymiarowości? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na te pytania, ale zapewniam, że dzieła amatorów są wyjątkowo interesujące zarówno w sensie warsztatowym jak i metaforycznym, że reprezentują  wszystkie gatunki od dokumentu, poprzez dramat miłosny, obyczajowy, satyrę polityczną, animację, eksperymenty z abstrakcją. Z powodu ograniczonych możliwości technicznych większość filmów to narracja samym obrazem z podkładem muzycznym. Taki rodzaj budowania narracji wymagał od twórcy ścisłego umysłu, ogromnej dyscypliny i logiki, a także oszczędności środków. Z dzisiejszej perspektywy, poprzez pryzmat „filmów akcji” wydaje się, że filmy „dzieją się” w zwolnionym tempie, wymagają od widza innej cierpliwości, skupienia, skłaniają do refleksji.

Dotychczas nie powstała w Polsce żadna instytucja, taka jak Filmoteka Narodowa która zgromadziłaby tę twórczość i udostępniła ją publicznie. Dlatego bardzo ważne jest dla nas, oprócz prezentacji wybranych materiałów na wystawie, znalezienie środków i partnerów zainteresowanych stworzeniem prawdziwego archiwum amatorskiej twórczości filmowej.

Marysia Lewandowska, Neil Cummings „ENTUZJAŚCI’ z Amatorskich Klubów Filmowych. Wystawa w Centrum Sztuki Współczesnej, Zamek Ujazdowski, kurator Łukasz Ronduda, 26 czerwca do 29 sierpnia 2004, Whitechapel Gallery, London 2 April – 18 May 2005